Podczas całego turystycznego lotu kosmicznego SpaceX włączył się alarm. Problemem była toaleta

W czasie turystycznego lotu kosmicznego SpaceX włączył się alarm, dotyczący toalety. Jared Isaacman wraz z trzyosobową załogą, dryfowali swobodnie po orbicie ziemskiej. Przed próżnią osłaniała ich tylko, szeroka na 13 stóp kapsuła z włókna węglowego. Nagle odezwał się alarm. Systemy ostrzegawcze statku kosmicznego SpaceX Crew Dragon, informowały o „znaczącym” problemie.

Załoga spędziła miesiące na szkoleniach, dotyczących awaryjnych sytuacji w kosmosie. Dlatego, we współpracy z naziemnymi kontrolerami SpaceX, od razu przystąpiła do działania. Okazało się, że Crew Dragon, nie był wcale poważnie zagrożony. W niebezpieczeństwie była jednak pokładowa toaleta.

W kosmosie nic nie jest proste, nawet korzystanie z łazienki. Nie ma pewności, że to, co powinno znaleźć się w konkretnym miejscu, rzeczywiście tam wyląduje. Zamiast tego może polecieć w zupełnie innym kierunku. Na statku kosmicznym, problem ten rozwiązany jest, dzięki specjalnym urządzeniom, które za pomocą siły ssącej usuwają i zabezpieczają ekskrementy.

W wywiadzie dla CBS, Scott „Kidd” Poteet, który był dyrektorem misji Inspiration4 poinformował o zaistniałym problemie. Na konferencji prasowej, Poteet wraz z dyrektorem ds. zarządzania misją, enigmatycznie potwierdzili, że pojawiły się problemy. Wywołało to spekulacje, jakoby błąd mógł spowodować katastrofę.

Zapytany bezpośrednio, Poteet odpowiedział, że w kabinie nie było żadnego zagrożenia. W ciągu trzech dni, spędzonych na orbicie, przez około 10% czasu nie mieliśmy komunikacji z ziemią, nie spowodowało to jednak niepokoju. Załoga jest przygotowana i wyszkolona na takie okoliczności. Aspekt psychologiczny, jest obszarem, gdzie nie ma kompromisów.

Przygoda z toaletą jest idealnym komentarzem o pozaziemskich ambicjach ludzkości – nie ważne jak wspaniale wyobrażamy sobie naszą przyszłość w kosmosie, są rzeczy, których przeskoczyć się nie da, biologia pozostaje biologią.